Okiem Szczepana, odc. 22: Zima znowu zaskoczyła kulawych
Szczepan Rybiński
Podopieczny Fundacji Avalon
Sorry, ale zacznę nudno… A więc wstałem z łóżka i nasunąłem na siebie ciuchy przygotowane poprzedniego wieczora. Przechodząc z pokoju do toalety, zauważyłem, że pada śnieg. Możliwe, że u chodziaków w takim momencie uruchamia się prosty łańcuch skojarzeniowy: święta, choinka, prezenty, sanki, z gorszych rzeczy – korki. Dla kulawych śnieg to ŚNIEG. Problem z dojazdem na przystanek, problem z dotarciem do pracy, na zakupy. Więc pewnie nie zdziwi Was, że kiedy zobaczyłem, jaka pogoda jest na zewnątrz, do głowy przyszły mi tylko słowa, których nie mogę tutaj zacytować.
O tej porze roku trzeba na nowo opracowywać strategię wychodzenia do pracy. Przydaje się umiejętność jazdy w balansie, bo jeśli śnieg jest wydeptany to nie znaczy, że wózek przejedzie… Wtedy jazda na tylnych kołach to jedyna opcja, zwłaszcza jeśli tak jak ja nie macie 60 cm w bicepsie. Czy w takim razie w momentach zimowego kryzysu obiecuję sobie, że pójdę na siłownię? Nie. Raczej trzymam kciuki za globalne ocieplenie.
Pamiętam jedną ze swoich pierwszych zim w Warszawie. Wszędzie biało, temperatura minus 13, a ja nie mam rękawic. Zanim wpadłem na to, że warto w nie zainwestować minęły chyba ze dwa tygodnie. Geniusz. Teraz mam trzy pary. Teoretycznie jedna powinna mi wystarczyć na rok, ale wiem, że pod koniec zimy dwie będą już dziurawe.
Wózek – podobnie jak ja – nie jest zwierzęciem zimnolubnym. Odkąd jest mokro, ślizga się nawet na prostej drodze. Muszę się z nim szarpać jak z rozpieszczonym szczeniakiem, który chce wrócić do domu, a kiedy już wracam do siebie, brudzi mi podłogę w mieszkaniu, więc za karę zostawiam go w przedpokoju. Tam rozpuszczony śnieg tak bardzo nie przeszkadza.
Mała uwaga dla chodziaków: jeśli zobaczycie kulawego w kurtce brudnej od błota i śniegu, nie klepcie go po plecach i nie rzucajcie mu 5 zł. Nie ma na to czasu, pewnie właśnie śpieszy się do pracy albo na zajęcia.