Nienormalne (?) dojrzewanie OzN w serialu Metr Dwadzieścia
Szczepan Rybiński
Podopieczny Fundacji Avalon
Ktoś pewnie zapyta: Znowu o seksualności osób z niepełnosprawnością? Znowu o filmie? Nic nie poradzę, że kino sięga śmiało po ten temat. Moim zdaniem, za każdym razem z coraz lepszym skutkiem. Poza tym, Metr Dwadzieścia to nie film tylko serial, w dodatku rodem z Argentyny, co pozwala na spojrzenie na temat z nowej, geograficznie innej perspektywy. Jak to robią Latynosi? Odważnie i bez sztampy, choć początek tego nie zapowiada.
Witamy na obcej planecie
Juanę – nastolatkę z dystrofią (Marisol Agostina Irigoyen) – poznajemy, kiedy próbuje się odnaleźć w nowej szkole. Na korytarzu witają ją spojrzenia obściskujących się uczniów. Próbują być dyskretni, ale po reakcji dziewczyny widać, że czuje się wyobcowana. Popkultura przerobiła już wielokrotnie wątek licealisty outsidera, ale tu ten znany trop jest tylko pretekstem do odważnej wypowiedzi na temat współczesnej młodzieży. Dla polskiego widza oglądanie Metr Dwadzieścia może być jak wizyta na innej planecie. Wszyscy są tu bezpośredni, głośni i bezpruderyjni. Nikt nie będzie się rumienił na widok nagiego ciała czy przepraszał za skręty wypalane w toalecie
Juana powoli dawkuje sobie atmosferę swobody obyczajowej, która unosi się w powietrzu. Uczy się na błędach swoich i cudzych. Przeżywa pierwsze rozczarowania i fascynacje erotyczne. Jeśli raz sparzy się w relacji, to nauczy się odróżniać przyjaciół od wrogów (liceum nie ma litości nawet dla OzN).
Czyli co: teenage drama pełną gębą? Nie do końca. Kiedy ostatnio widzieliście serial o uczniach, który poważnie podchodzi do kwestii niebinarności, aborcji czy tzw. body positive – bez topornego moralizatorstwa? Twórcy traktują widza poważnie. Nie boją się niedopowiedzeń i pustych miejsc, które sam będzie musiał wypełnić. Imponujące osiągnięcie, jak na tak krótką historię (6 odcinków nie dłuższych niż 15 minut).
Dziewczyna o niebieskich włosach rządzi
No dobrze, a wątek dystrofii Juany? Współtwórczyni serialu – Rosario Perazolo Mosjoan podobnie jak jej bohaterka – jest osobą z niepełnosprawnością i chciała podejść do tematu bez sprowadzania Juany do jej niepełnosprawności. Dziewczyna porusza się na wózku elektrycznym, ale przypominam sobie tylko trzy sceny, w których ten fakt jest istotny dla fabuły. Więcej nie zdradzę, żeby uniknąć spoilerów. Niepełnosprawność staje się jednym z elementów jej tożsamości, ale wcale nie najważniejszym, do czego jesteśmy niestety przyzwyczajeni. Nie bez znaczenia jest też to, że Juana ma niebieskie włosy… Mocny pastelowy kolor to nie tylko jej znak rozpoznawczy, ale też skutecznie odwraca uwagę od wózka.
Może właśnie to kolor włosów przyciągnął uwagę gapiów pierwszego dnia w nowej szkole? Może to Juana przyglądała się otoczeniu, a nie odwrotnie? Serial nie odpowiada na te i wiele innych pytań, ale na pewno bywa bezpośredni. Zwłaszcza w ukazywaniu nagości osoby z niepełnosprawnością. Nagości codziennej, tej zamkniętej za drzwiami toalety, a także tej erotycznej. Jeśli Wasze skojarzenia idą teraz w kierunku pornografii, to uspokajam – “momenty” są nakręcone subtelnie i z wyczuciem.
Mimo, że pierwsze doświadczenia seksualne powodują u dziewczyny tyle samo ekscytacji, co stresu, to są też dla niej testem sprawczości i osobistych granic. Podobne emocje towarzyszą jej poza sypialnią. Towarzyszyły chyba wszystkim, którzy przeszli okres dojrzewania. Niezależnie od sposobu poruszania się, dla każdego nastolatka potrzeba ekspresji jest zupełnie normalna. I chyba tylko w takim kontekście “norma” może mieć pozytywne znaczenie.
Sam serial na pewno wykracza poza normę, do której przyzwyczaiła nas popkultura. Działa jak bomba podłożona pod wyobrażenie o niepełnosprawności.
Bomba skonstruowana tak precyzyjnie, że nawet osoby, które nie zgadzają się z przesłaniem twórców, mogą czerpać przyjemność z tego co widać na ekranie.
Serial jest dostępny w języku polskim na platformie Arte.tv.