Okiem Szczepana, odc. 20: Tylko dla dorosłych – ciąg dalszy
Szczepan Rybiński
Podopieczny Fundacji Avalon
Wybrałem się kiedyś z kumplem na set dj-ski – znałem tę muzykę z płyt. Robiła na mnie wrażenie. To było coś więcej niż tylko prosty bit do tańczenia.
Więc jesteśmy pod sceną, przed atrakcją wieczoru gra suport – już z muzyką do tupania. Do tupania i nie tylko. Część publiczności była już zmiękczona alkoholem albo innymi środkami niewiadomego pochodzenia. Przede mną tańczy dziewczyna: zamknięte oczy, miękkie ruchy – widać, że to nie jej pierwsze takie doświadczenie. Czuje się swobodnie – przecież wszyscy są nietrzeźwi i nie zwracają na nią uwagi. Ja niczego nie piłem i nie brałem, więc widzę wszystko wyraźnie. Dziewczyna chyba wyczuła, że ma we mnie jednoosobową publiczność. Podchodzi w moją stronę i mówi coś w stylu: „Dobrze, że tu jesteś. Fajnie, że wyszedłeś z domu”. Chyba dostałem od niej buziaka…. I tyle. Na scenę weszli ważniejsi muzycy, zagęścił się ruch pod sceną, a dziewczyna pląsała już gdzie indziej.
Czyli życie na Marsie istnieje, skoro są kobiety, których wózek nie peszy. Wszystko byłoby super, gdyby nie te słowa pocieszenia na koniec. Ok – pewnie wyolbrzymiam. Możliwe, że ta dziewczyna nawet nie pamięta tych słów, ale nie o to chodzi. Wychodzę, bo tak chce, nie oczekuje nagrody za swoje starania, ale o tym już chyba pisałem. Teraz zastanawia mnie coś innego. Co by było, gdybym na jednym z takich wypadów poznał kobietę, z którą związałbym się na dłużej? Często kiedy o tym myślę, nie wiem dlaczego, ale biorę pod uwagę reakcje ludzi z zewnątrz.
Wydaje mi się, że związek osoby pełnosprawnej z niepełnosprawną jest traktowany trochę jak związek mieszany: połączenie dwóch światów, które nie mają za sobą wiele wspólnego. W sumie o każdej relacji można tak powiedzieć. Nie ma dwóch identycznych egzemplarzy ludzkich, więc każdy związek jest siłą rzeczy mieszaniną elementów, które muszą poznać siebie nawzajem. No chyba, że mówimy o małżeństwie klona z jego pierwowzorem, ale teraz zahaczam już o film sci-fi.
Kiedyś na profilu udostępniliśmy mema. Na zdjęciu jest para: ona chodzi, on jest na wózku, a na focie napis: „Szacunek dla tej dziewczyny” – jakby stała relacja z kulawym wymagała nie wiadomo jakich wyrzeczeń. Nie znam pary z długim stażem, której związek nie wymagałby kompromisów, które są przecież kwestią świadomego wyboru dorosłych ludzi, a nie aktem heroizmu.