Okiem Szczepana, odc.7: Nie istnieje tajny klub dla niepełnosprawnych
Szczepan Rybiński
Podopieczny Fundacji Avalon
Z niepełnosprawnością jest jak z subkulturami. Jest ich wiele i wszystkie są różne: są tacy, co słuchają reagge, a inni punk rocka…
Jak już kiedyś wspomniałem mam MPD albo MPDZ – zwał jak zwał. Potrafię rozpoznać kogoś, kto jest w takiej samej sytuacji. To jest trochę tak, jakbym oglądał swoje odbicie w lustrze. Ale świat niepełnosprawności nie kręci się tylko wokół osób z porażeniem mózgowym.
Mimo, że jak wielu moich znajomych z rehabilitacji poruszam się na wózku, to czasami trudno mi sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji jest ktoś z uszkodzeniem kręgosłupa albo stwardnieniem rozsianym. Przypomina to trochę stosunek osoby pełnosprawnej do tej, która np. jeździ na wózku. Pełnosprawni na pewno często zastanawiają się: Jak to jest? Dlaczego? Od kiedy? itd.
Podobne pytania zadajemy sobie na sali rehabilitacyjnej: z jakiego wózka korzystasz? Czy wstajesz z wózka? Jaką masz spastykę? To, że jesteśmy niepełnosprawni, nie znaczy, że czytamy sobie nawzajem w myślach. Nie należymy do jednego klubu tylko dla kulawych.
Piszę o tym dlatego, bo czasem ludzie pytają: gdzie spotykają się niepełnosprawni? Czy są jakieś mitingi tego rodzaju? Na pewno są i wiele osób z tego korzysta, ale nigdy nie wiem, co odpowiedzieć na takie pytanie. Przyznam się, że kiedy je słyszę, czuję gniew, bo to, że jestem niepełnosprawny, nie oznacza, że znam każdą osobę na wózku. Chociaż z drugiej strony…
Mieszkam na osiedlu, w którym często spotykam inne osoby z niepełnosprawnościami w różnym stopniu i różnym wieku. Czasami, kiedy mijamy się nawzajem na ulicy, mówimy sobie „Dzień dobry”. Wymieniamy się doświadczeniami, tak jakbyśmy znali się od dawna, ale mimo wszystko nie znamy swoich imion i historii. Jak w każdej sytuacji tego typu zaczyna się od podania ręki albo czegoś w tym rodzaju.
Więc może jednak jest jakaś subkultura? Ale otwarta dla wszystkich. Nie wiem jak wy, ale ja słucham różnej muzyki.